Samantha
Stałam przed prostymi, drewnianymi drzwiami, prowadzącymi do jednego z nowoczesnych mieszkań zbudowanych w droższej dzielnicy miasta. Wahałam się chwilę, czy pukać. Jest sens pukać do mieszkania wampira? Raczej nie zrobi różnicy Sarze to, czy wejdę jak do siebie. Ona nawet się nie wita, gdy dzwoni głodna nowości na temat asang.
Weszłam więc do prostego, krótkiego przedpokoju, który – zresztą jak większość mieszkania – tonął w bieli, ecru i szkle. Na rustykalnym wieszaku z kutego metalu wisiały płaszcze, i, jeśli się nie myliłam, każdy z nich był wart co najmniej tyle, ile wynosił zysk z mojej apteki. Bardzo interesowało mnie, skąd Sara ma na to pieniądze. Nie widziałam jej jeszcze w kreacji od mniej znanego projektanta, tym bardziej, w ubraniu ze zwykłego sklepu. Podejrzane.
Rozejrzałam się po niesamowicie jasnym salonie i mój wzrok padł na szklany stolik z nóżkami w kształcie lilii. Ta dziewczyna nie miała hamulców jeśli chodziło o szkło. Przy stoliku siedziała para, wysoki szatyn, którego ciało przywodziło na myśl atletę, i chuda, delikatna dziewczyna o brązowych włosach. Gdy tylko postawiłam pierwszy krok w stronę pary, mężczyzna zerwał się z fotela i, przyjmując obronną postawę, zasłonił kobietę.
- Kim jesteś? – zapytał, rozsuwając ramiona tak, by zasłonić jak najwięcej możliwości dojścia do dziewczyny.
- Em, myślałam, że Sara wam powiedziała… - Bałam się odrobinę jego podejrzanego spojrzenia. – Jestem czarownicą, pomagałam jej z asangami. Jednak widzę, że nie potrzebna wam już pomoc. – dorzuciłam, gdy zobaczyłam z prawej strony szyi dziewczyny znaczek Wiedźmy Ducha.
- Jak to Sara wam… Co ty mówisz? Ciągle musimy coś znaleźć. – odpowiedziała mi brunetka, wychylając się zza mężczyzny. Najwyraźniej uznała, że jej nie grożę.
- Zostań tam, gdzie jesteś – mruknął cicho wampir, zagradzając jej przejście. Następnie odwrócił się do mnie i ponownie zmierzył mnie wzrokiem.
- To ty mi dałaś to obrzydlistwo do picia… - powiedział oskarżycielskim tonem.
- Bez tego obrzydlistwa dalej byś ta leżał.
- Mniejsza z tym. O co ci chodzi z tą pomocą? Wciąż myślimy nad jakimś sposobem. Na… Uwolnienie mnie od Marry.
- Przecież macie wiedźmę, po co wam ja? Ona jest potężniejsza, a przynajmniej w przesilenie będzie większa ode mnie – rzuciłam tonem, który wskazywał na oczywiste fakty.
- K o g o mamy? Nie mamy żadnej wiedźmy – Zdziwiła się kobieta.
- Nie żartuj. Musiałaś przejść jakieś szkolenie, nie ma szans, żeby nikt nie wie… Oczywiście. Ty nic nie wiesz.
Jak dziewczyna nie mogła wiedzieć o swoim pochodzeniu? Czy nikt nie dotarł do niej? A co, jeśli Wyższa Rada się dowie o jej niemalże pełnym znaku?
- O czym nie wiem? – Jej zdziwienie rosło z sekundy na sekundę.
- Jesteś Wiedźmą Ducha. I nie wiem, jak zamierzasz pokonywać asangi bez jakiegokolwiek szkolenia.
۞۞۞
Marry
Obudziłam się w oblewającej mnie złotym blaskiem komnacie pałacu. Złote były kolumienki u wezgłowia łoża, złote zdobienia na szafkach i nóżkach foteli, złote szyfonowe zasłony, złota pościel a do tego głęboki brąz. Czułam się jak w barokowym raju – nie zabrakło nawet amorka w dekoracjach ścianek wielkich, brązowych puf. Przy mnie na fotelu siedział Peris ze złożonymi skrzydłami, ledwo mieszcząc się w rogu pomieszczenia.
- Witaj, Łowczyni. Czy jesteś w stanie dołączyć do spotkania Najwyższych, które przekażą ci informacje? – zapytał oficjalnym tonem.
Patrzyłam na niego przez chwilę, nie zastanawiając się ani trochę nad odpowiedzią. Rozpraszał mnie. Miał bardzo jasną, niemal białą skórę, czarne oczy i kręcone, krucze włosy, które lśniły na niebiesko w nienaturalnej kajmakowej poświacie pokoju. Jego ogromne skrzydła zasłaniały połowę wysokości ściany za nim. Ciekawe, dlaczego upadł. To oznaczało, że był niegrzeczny – a niegrzeczni to mój ulubiony typ.
Uśmiechnęłam się do anioła, ukazując rząd białych i równych zębów.
- Oczywiście, jednak potrzebuję jakiejś godziny – odparłam, trochę urażona jego zimną reakcją na uśmiech.
- Będę czekał przed apartamentem – powiedział i ruszył do drzwi.
Co z nim? Nie zwrócił nawet na mnie uwagi, a z tego, co zapamiętałam, będzie towarzyszył mi w podróży do USA i pomagał zabić Christine. Najlepszym wyjściem jest się zaprzyjaźnić. Takie oficjalne stosunki pasują do delegacji, nie wyprawy.
- Em, Peris – Odwrócił się na moje zawołanie. – Chciałam powiedzieć, że nie musisz czekać. Myślę, że trafię sama – rzuciłam i wstałam, kierując się ku łazience.
- Oczywiście – odpowiedział i wyszedł, nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
. . .
Weszłam ponownie do wielkiej sali, w której odbywało się głosowanie. Teraz znajdowało się tam dwanaście wysokich drewnianych krzeseł, usytuowanych wokół podłużnego stołu na podeście. Zasiadała na nich cała Rada, z Wierą na samym środku.
- Witaj, Marryanne. Jak samopoczucie? – zapytała Wiera, najwyraźniej nie pozwalając odezwać się innym asangom.
Wyglądała niesamowicie, spokojnie mogłaby konkurować z moją bałkańską urodą. Była smukła i wysoka, blond włosy sięgały poniżej pasa a beżowo-złota sukienka podkreślała upiornie bladą cerę. Z pewnością mieszkała na Syberii – nie widziałam innego sposobu na tak białą skórę. Po ocenie jej wyglądu byłam pewna, że owija facetów wokół swojego małego palca.
- Już lepiej, dziękuję. Peris przekazał mi, że podacie mi niezbędne informacje co do wyjazdu – przypomniałam sedno sprawy.
Kilka z kobiet spojrzało po sobie, jakby nie zdecydowały się, jak mi opowiedzieć o zabiciu Chris. Czy coś ukrywały? Raczej nie miały powodów – byłam tu, żeby zniszczyć Wiedźmę i przejąć władzę nad Radą. O tym drugim nie miały pojęcia, co też dawało mi małą przewagę – w zamian za uratowanie tyłków mogłam zażądać najpierw uczestnictwa w Radzie, następnie doprowadzić do zmiany przewodniczącej.
- Oczywiście – odezwała się po minucie ciszy Wiera. – Siadaj, powiemy ci o wszystkim – wskazała krzesło naprzeciwko siebie.
Podeszłam do stołu i usiadłam, ciekawa, czym mam zabić Chris i jak wykorzystać swoje nowe, potężne moce.
۞۞۞
Chris
- K i m jestem? – Wrzasnęłam z zaszokowania. Moje uniesione brwi zaczynały boleć, lecz uparcie nie chciały opaść na swoje poprzednie miejsce. – Ja nigdy nie miałam żadnych powiązań z magią! Nawet nie przepadam za Harrym Potterem! – Cała sytuacja podchodziła pod kiepski żart.
- Jesteś wiedźmą, która ma zabić asangi, dlatego muszę cię trochę poduczyć używania twojej potęgi. Nie martw się, jeszcze dziś zaczynamy sesje – rzuciła Samantha i usiadła na fotelu. – Mam nadzieję, że Rada Asang jeszcze się nie dowiedziała o twoim znaku.
- Jakim do cholery znaku? Nie mam żadnego znaku…
- Masz, słońce. Nawet ja zauważyłem, ale myślałem, że to tylko znamię. – powiedział cicho Dave, odwracając się do mnie twarzą. Dotknął lekko prawej strony mojej szyi.
Spojrzałam w jego czarne oczy. Nie chciałam być częścią nadnaturalnego świata. Wystarczył mi szok, który odczułam po wiadomości, że rodzeństwo, które w tak krótkim czasie stało się mi tak bliskie, jest wampirami. Te szczere, czarne oczy zaczęły być nieodłączną częścią mojego świata… Ja jednak nie miałam zamiaru być częścią świata tych oczu, przynajmniej nie w takim sensie , na jaki się zapowiadało.
- Nie. Nie nie nie nie. – szeptałam, kręcąc głową.
- No przykro mi, ale musisz wziąć się do psychicznej roboty. Bez tego nie uda ci się nauka obrony, a bez obrony nie przeżyjesz długo w starciu z łowczynią. Jeśli już jej nie wysłali, mamy jakieś trzy dni na naukę ataku i defensywy. – rzuciła lekkim tonem Samantha, jakby spekulowała wynik kolejnego meczu Chicago Bulls.
- Mam jakieś wyjście? – zapytałam Samanthę, ze zrezygnowaniem wtulając się w Dave’a.
- Mało. Dokładnie jedno. Śmierć z rąk łowczyni – powiedziała z sarkastycznym uśmieszkiem, wyciągając z torby komórkę i wstukując numer.
- Sara? Wracaj, będziesz potrzebna w mieszkaniu – rzekła i spojrzała na mnie, wdychając powietrze.
- No to zaczynamy.
________________________________________________________________
Hej. :) Na początek chciałabym przeprosić za długą nieobecność na blogu - brak weny, dołączenie do szabloniarni ( możecie spojrzeć, http://iwillcatchyouifyoufallszablony.blogspot.com/ ) i zawalony nauką szkolny tydzień nie dawały mi szans na napisanie notki. Przepraszam najmocniej.
W czasie mojej nieobecności skleiłam nowy szablon, mam nadzieję, że się podoba :) Zakładka z szablonami zostaje zablokowana, teraz możecie zamawiać moje szablony jedynie na szabloniarni.
Komentujcie, opinie bardzo mile widziane. Skomentuj nawet z anonima.
Oczywiście akapity nierówne. Nie wiem, co z tą blogspotową edycją notki, ale zmieniają się długości akapitów. Przepraszam i za to. :/
Oczywiście akapity nierówne. Nie wiem, co z tą blogspotową edycją notki, ale zmieniają się długości akapitów. Przepraszam i za to. :/
Ariana