Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

8 wrz 2013

Let's kill somebody!

Chris

         Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Czy mam cokolwiek robić? Pobiec za Davem, krzyczeć, żeby wrócił, czy też siedzieć tak jak teraz, z załamanymi rękoma, tak naprawdę nie mogąc powiedzieć ani słowa? Powinnam raczej…
         - Wiesz, powinnaś się jednak przespać. Wyglądasz jak chodzący trup – rzuciła Sara, jednocześnie szperając między milionami szafek jej kuchni.
         Puściłam jej słowa mimo uszu. Sen był najgorszym możliwym pomysłem, na jaki mogła wpaść. Nie zasnęłabym. Zapewne musiałabym przemyśleć wszystko, by w końcu rozpłakać się w poduszkę.
         - Nie pójdę spać. Nie mam ochoty. – Spojrzałam na dziewczynę. – Wszystko już dobrze z tobą?
         - Nie musisz się martwić. Jestem wampirem, wszystko goi się tak szybko, jak się pojawia – stwierdziła i uśmiechnęła się ciepło.
         A ja doznałam szoku. Co prawda sądziłam, że Dave i Sara nie są ludźmi, jednak wampiry… To było zaskoczenie. Podejrzewałam, że po prostu to jakieś nieokreślone istoty, bo i skąd mogłam wiedzieć, że są wampirami? Żadne z nich nawet o tym nie wspomniało. Do teraz.
         - C…co?! – Patrzyłam na Sarę z wybałuszonymi oczami.
         Dziewczyna ściągnęła brwi w zdziwieniu.
         - Dave ci nie powiedział? Zresztą, nieważne. Już wiesz – Wzruszyła ramionami i dalej szperała w szafkach.
         - Jak… Hmm. – Chciałam zadać pytanie czy zabijają ludzi, ale nie miałam na tyle odwagi. Musiałam chyba przejść nad tą informacją do porządku dziennego. – Czego szukasz?
         - Em… No powiedziałaś, że nie chcesz spać. Pewnie jesteś głodna.
         - Uwierz mi, nie zjem nic wielkiego. Nie po tym, jak widziałam połowę twojej krwi na podłodze. – rzuciłam, siląc się na uśmiech. Nie wyszło zbyt dobrze, bo na mojej twarzy pojawił się grymas.
         - To nie była moja… Nieważne. – Czułam, że chciała powiedzieć „krew”. Uśmiechnęła się i wyciągnęła z szafki wafle ryżowe i krem czekoladowy, przybierając minę zwyciężczyni pucharu świata. Miała zdecydowanie za dużo szafek z jedzeniem jak na wampira.
         - Chciałaś coś niedużego… Jednak wiem, jak cię przechytrzyć. Nutelli nikt się nie oprze. Nawet w najmniejszych ilościach. – Odkręciła wieczko, posmarowała jeden z wafli i przełamała na pół, jedną połówkę wyciągając w moją stronę. – Pewnie masz pytania. Możesz pytać, póki jem to jestem nieszkodliwa – Wyszczerzyła zęby, i wtedy z paniką uświadomiłam sobie, że nie ma kłów. Ty kretynko. Dave też nie ma.
         - Co do jedzenia… Czemu w  ogóle jesz „normalne” jedzenie? – Zadziwiona spoglądałam, jak gryzie kolejnego wafla.
         - Jak już mówiłam, Nutella to szatański pomiot. Gdyby Kościół mógł zabraniać jedzenia niektórych rzeczy, z pewnością nigdy nie zjedlibyśmy tego cuda… No i pod warunkiem, że bylibyśmy wierzący. Chcesz jeszcze jednego? – Zapytała, a ja pokiwałam głową.
         Zastanowiłam się chwilę w ciszy, skubiąc kolejne prowizoryczny smakołyk. Miałam jedno nurtujące pytanie, jednak bałam się dowiedzieć prawdy. Zebrałam w sobie całą bojaźliwą osóbkę i wywaliłam poza świadomość, pozostawiając tylko odważną cząstkę mnie.
         - Ty i Dave… Kochacie się. Ale nie mogę zrozumieć jednego. Dlaczego miał mnie zaatakować? – Starałam się usilnie wymyślić jakikolwiek powód, dla którego miałby rzucać się z rzeźnickim nożem nie tylko na mnie, ale też na Sarę.
         - Ach tak… Bo ty nie wiesz. Kiedy byłaś w piwnicy u Marry, Dave obiecał jej, że jak cię wypuści, będzie mogła zrobić z nim, co chce. No i zrobiła… Zahipnotyzowała go i kazała być posłusznym. – Zatrzymała się na chwilę pakując paczkę z waflami do szafki i wyciągając łyżeczki, które zatopiła w słoiku z kremem. – Wczoraj zadzwoniła do niego z rozkazem, by cię zabił. Tyle że weszłam mu w drogę i nie zdołał wypełnić nakazu.
         - Zaraz, ale jak to? Marry go zahipnotyzowała? Co ona, jest jakąś cholerną wróżką?! – Cała ta sytuacja wydawała się jedną wielką pomyłką. Wampiry? Hipnoza? I ja w środku tego wszystkiego.
         - Nie, ona jest asangą. To taka ulepszona wiedźma. Jak oglądałaś choć przez chwilę „The Vampire Diaries” to jest taką Bonnie, tyle że w połowie wampirem. Dlatego może wykorzystywać kompulsję.
Ale już koniec tej pogadanki, muszę spadać. Spróbuj zasnąć. Naprawdę wyglądasz koszmarnie.
         - Dzięki za komplement – rzuciłam z uśmiechem i wyszłam do sypialni, by po chwili rzucić się na łóżko bliska płaczu.

۞۞۞

Marry

         Rosja okazała się cudownym krajem. Dotąd kojarzyła mi się jedynie z wódką, a tak w rzeczywistości było to piękne, kolorowe państwo, z mnóstwem zwyczajów i rozbawionych ludzi. Nie żeby mnie to obchodziło – nie byłam tu dla widoków. Wchodziłam właśnie po szerokich, granitowych schodach prowadzących zapewne do holu gigantycznego pałacu, który przyprawiał mnie o agorafobię. Po co kilkunastu staruchom taki wielki pałac? Powinien być przeznaczony mnie.
         Weszłam do ogromnego pomieszczenia, z którego rozchodziły się jeszcze większe schody niż widziałam kiedyś w Rzymie. Po co budować aż takie schody? Halo, przecież nie wejdzie na nie milion ludzi na raz…
         Ledwo skończyłam formułować tę myśl, a ze schodów zeszło milion ludzi. Same kobiety. W długich, wieczorowych sukniach. I zmierzały wprost na mnie, a przynajmniej pierwsze kilka z nich.
         - Cieszę się, że dotarłaś na głosowanie. Zapraszam za nami – powiedziała chłodno Wiera i skierowała się do wielkich wrót po mojej lewej stronie, które, jeśli nie myliły mnie oczy, były wykute z marmuru. A na straży stał…
         - Upadły? – szepnęłam do Wiery. Co jak co, ale upadłego anioła to się nie spodziewałam.
         - Czy to jakiś problem, Marryanne? – zapytała asanga, nawet nie odwracając głowy. I bez tego wręcz czułam, jak podnosi brwi z prowokacyjnym błyskiem w oku.
         - Oczywiście, że nie. Jestem po prostu zdziwiona – Błysnęłam uśmiechem i postanowiłam siedzieć cicho, nie robiąc już z siebie kretynki w oczach mojej jedynej jak na razie przeciwniczki. A raczej pokonanej przeciwniczki. Co do tego nie miałam żadnych wątpliwości.
         - Cieszę się – rzuciła lodowatym tonem, z którego wcale nie wynikało, że się cieszy.
         Weszłyśmy, a raczej weszliśmy (anioł wszedł za nami, zatrzaskując drzwi i przesuwając rygiel) do komnaty ze złotymi malowidłami i kolejnymi marmurami, tym razem na podłodze. Na środku stała wielka misa zdobiona dziwnymi znakami, z której wydobywał się dym. Przypominało mi to Czarę Ognia… Jednak miałam nadzieję, że nie będę musiała zjadać tego zielonego obrzydlistwa od jakiegoś skrzata.
         - Ustawcie się w koło, najlepiej jak najbliżej Aerii. – Przerwała moje rozmyślania Wiera, podchodząc do misy, po drodze zrzucając czerwony jedwabny szal, który artystycznie upadł na podłodze i wyglądał jak plama krwi. – Każda z was podejdzie do Aerii, dotknie jej brzegu i pomyśli imię kandydatki do Polowania. Oczywiście oprócz kandydatek. Zapraszam, zaczniesz, Darylin? – zwróciła się do niskiej blondynki, wyglądającej dość wątło jak na pogromczynię istot nadprzyrodzonych.
         Darylin zrobiła tak, jak powiedziała Wiera.

۞۞۞

Darylin

         Marryanne Utners.
         Zgodnie z ustaleniami Wyższej Rady pomyślałam imię i nazwisko tej, która zagrażała naszej społeczności. Miałyśmy tak zrobić prawie wszystkie. Kilkadziesiąt osób miało nakazane milczenie, dla zachowania pozorów demokracji.
         Z tego co nakazała mi Rada wiedziałam, że bardzo pragnęli śmierci Marryanne. Kimkolwiek była, była jednocześnie zagrożeniem dla lichej równowagi świata asang, a z pewnością wygrana jej nie zdziwi. Zwycięstwo ją połechta, a przy okazji usunie z kręgu szkodliwych osób.

۞۞۞

Marry

         Kobiety podchodziły po kolei do Aerii, co trwało około godzinę. Aby nic nie zostało zafałszowane, musiałyśmy być wszystkie obecne przy wyborach. Cóż, mogłam się poświęcić. Gdy ostatnia z nich odeszła od naczynia, Wiera skierowała się do środka koła oddając swój głos. Zaraz po tym, jak oderwała swoje palce od brzegu misy, znaki po bokach zmieniły swoje ułożenie, tworząc dwa słowa złożone z dekoracyjnych liter.
         - Do Polowania na Wiedźmę Ducha wyznaczona zostaje Marryanne Utners. – Zakłuło mnie w sercu. Wiedziałam. To już jasnowidztwo czy tylko przeczucie? Nie… To chyba pewność siebie. – Pomocy udzielać ci będzie Peris. Wszystkie z nas także służą ci radą i swoją mocą.
         W tej chwili dotarło do mnie, co będę mogła zrobić. Będę najpotężniejszą. Niepokonaną. Do tego z tym przystojniakiem u boku. Bosko.
         Nagle wszystkie asangi z Wyższej Rady podniosły do góry dłoń.
         - Moja siła twoją niech się stanie, twoja rana niech mnie zrani – Wykrzyczały, a ja zemdlałam.

۞۞۞

Dave

         Wszedłem do mieszkania Sary najciszej, jak potrafiłem. Chyba nie zachowywałem się jak Spider-Man, bo Chris prawie natychmiast wyleciała z sypialni mojej siostry.
         Przeraziła mnie. Z początku myślałem, że coś jej się stało. Jej twarz była spuchnięta, makijaż rozmazany po całych policzkach a oczy tak czerwone, jakby czegoś się nawciągała. Po chwili zrozumiałem, że płakała. I zrozumiałem, że znowu przeze mnie.
         - Och… - bąknęła – Myślałam, że to Sara.
         Zaczęła się odwracać, jednak byłem szybszy i zagrodziłem jej drogę do sypialni.
         - Ja… Przepraszam. Zbyt pochopnie myślałem. – „Chyba”, dodałem w myślach. – Oczywiście jeśli jeszcze chcesz…
         Bez słowa rzuciła się na mnie i przytuliła z siłą, o którą nigdy bym jej nie posądzał.
         - Chcę. – szepnęła w moją koszulkę. – Aż taka głupia nie jestem, żebym nie chciała. Nie jestem Marry – powiedziała głośniej.
         - A propos… Ciągle boję się, że coś ci zrobię. Jeśli zobaczysz jakieś dziwne zachowanie u mnie, po prostu wrzeszcz. I uciekaj dobrze?
         - Jasne. Będę się darła, aż usłyszą w najbliższym Starbucksie – odpowiedziała, cytując mnie z rozmowy z Sarą.
         - Słyszałaś? – zapytałem.
         - Tak. I wiem o wszystkim… Znaczy o was, że jesteście wampirami, i o całej farsie  z Marry i, no, ogólnie, o wszystkim. – odpowiedziała, podnosząc głowę.
         - Przepraszam. I dziękuję. I proszę. O wybaczenie. – Język plątał mi się, gdy patrzyłem w te brązowe oczęta.
         - Nie musisz prosić. Nie mam czego wybaczać – rzuciła i wpiła się w moje usta.

  


______________________

         No to mamy długo wyczekiwaną notkę. Właśnie, co do długości:
- Przepraszam za ociąganie się *prosi.o.wybaczenie*
- To moja najdłuższa notka. Może nie widać, ale naprawdę pobiłam swój rekord.
         W kilka najbliższych dni postaram się nadrobić zaległości z blogów, skomentuję wszystkie nowe notki u Was. Co prawda nie wiem, kiedy znajdę na to czas, ale jestem skłonna opóźnić obejrzenie kilku odcinków True Blood dla Was Mam do nadrobienia jeszcze trzy sezony, więc zrobię sobie przerwę na Wasze opowiadania. Soł, teraz to, co zwykle. Podziękowania J
Dzięki dzięki dzięki dzięki że jesteście ze mną! Komentarze pod wcześniejszym „Upsem” zmotywowały mnie. Gdyby nie one, naprawdę ta notka pojawiłaby się we wtorek. Tak sądzę. Dziękuję wszystkim, którzy komentują z anonima – to jest dopiero frajda czytać takie komentarze :> Uwielbiam je. Dziękuję wszystkim bloggerom czytającym – dajecie mi siłę. I za to Was kocham.
Komentujcie, poprawiajcie. A propos! Dzięki Wam wzięłam się za redakcję tekstów pod względem zapisu dialogów. Dzięki i za to ^^
SKOMENTUJ NAWET Z ANONIMA.

5 kom. = NN!

(Może pojawić się w dzień dodania piątego komentarza. Najpóźniej 2-3 dni po nim :D )

Czytasz? Skomentuj!

Edit!
Nie mam pojęcia, czemu niektóre akapity mają różne długości wysunięcia :O Pisałam w Wordzie, na podglądzie w dodawaniu notki jest OK, a po dodaniu się lekko rozjeżdża. Wybaczcie.




9 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Chris i Dave i pocałunek cudo. :D Marry staje się coraz silniejsza i niebezpiecza. Czekam na nexta. ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowe rozdziały http://przedstawicielka-dnia-i-nocy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie, na pewno wpadnę i do Ciebie :) Muszę tylko znaleźć chwilkę ;>

      Usuń
  2. Świetny, dla mnie bomba!Czekam na kolejny. Zapraszam do mnie na nowe rozdziały po-prostu-tylko-ja.blogspot. com
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Czekam na więcej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Extra !!! Bardzo ciekawie i wciągająco piszesz. Mam nadzieję że nie będę musiała długo czekać natkolejny rozdział. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, że tak późno komentuję, ale dopiero teraz znalazłam chwilę :)
    Rozdział jak zwykle świetny.
    Zaintrygowała mnie sprawa z tymi wyborami. Bardzo ciekawie to wszystko opisałaś. No i oczywiście Dave i Chris <3 Świetna z nich para ;)

    PS Informacja o nowym rozdziale została dodana w aktualizacji 034. Zapraszam.
    http://wamp-mania.blogspot.com/

    PS 2 Dodałam notkę na wikipedii.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej. Dawno nie czytalam tego opowiadania wiec odswiezam pamiec i zaczynam od poczatku ;P jak wrazenia? Powiem gdy skoncze ;))
    Tym czasem u mnie pojawil sie 1 rozdzial na ktory zapraszam:
    Tylko co mnie uspokoiło? Świadomość tego, iż nie jestem sama, czy słodkie usta zielonookiego, muskające moje ciało w wyobraźni…" 
    ------
    - Może powinnam – szepnęłam.
    .- Destiny! Nie rób tego! – wrzasnął wampir – to nie jest ona, to Silas!
    -------
    - W tym domu jest sześć sypialni - warknął.
    - Ale ja wybrałam twoją...
    http://i-got-lost-on-my-way.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :D Dopiero dzisiaj trafiłam na tego bloga. Przeczytałam wszystko od samego początku. Jest naprawdę super. Czekam na next :)
    + pod każdym moim komentarzem będę podpisywała się Szpileczka :*
    Szpileczka :*

    OdpowiedzUsuń