Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

19 sie 2013

It's always darkest before the dawn

       Uwielbiałam gdy ktoś, ktokolwiek, wykonywał za mnie brudne obowiązki. Może zabicie Chris nie było nudne, ale na pewno przysporzyłoby mi kilku problemów: musiałabym gdzieś schować ciało, wymyślić jakąś wymówkę, dlaczego nie żyje… Za dużo ambarasu. Wysłużenie się tym głupcem było najbardziej korzystnym posunięciem w tej sytuacji.
    Nie sprawiało mi przyjemności zabijanie ludzi, jednak ta śmierć była niemalże w samoobronie. Wiedziałam rzeczy, o których Chris nie miała zielonego pojęcia, i to rzeczy, które dotyczyły jej samej. Zapewne zauważyła znamię na karku, trudno by to przeoczyć komukolwiek – nie dowiedziała się jednakże, co to znamię oznacza. Znałam się z Chris od dzieciństwa i widywałam ten znaczek prawie codziennie. Była to mała kropka otoczona kilkoma mniejszymi, które z czasem powiększały swą liczbę, teraz było ich cztery. Aż cztery. Gdy wypełni się szósta, to będzie koniec asang. Koniec mnie. A ja wcale nie chcę się kończyć.
          Christine była Wiedźmą Ducha. Pierwszą od siedmiu wieków Wiedźmą Ducha, pierwszą po Saninie – na szczęście Sanina nie zdołała upolować wszystkich moich pobratymców. Tak, odrodziłyśmy się, i wcale nie chciałyśmy znowu zaniknąć. Tę historię usłyszałam od przewodniczącej Wyższej Rady Asang, Wiery – jednej z rosyjskich pogromczyń wampirów. Z czasem asangi, zamiast zajmować się utrzymywaniem równowagi między wilkołakami i wampirami, zaczęły wykorzystywać swoje moce do innych celów, więc zgromadzenie wiedźm przekazało swoją moc jednej z czarownic, a była to właśnie Sanina, której potomkowie odziedziczali moce. I tu wpadamy na Chris, która, na jej nieszczęście, przyplątała się do mnie już po zasłyszanej historii. Zabicie jej było moją ochroną, protekcją moich wpływów i mocy. Nie było czystą zachcianką. Było koniecznością, by zapanować nad legendarnym światem i dostać się do Wyższej Rady, wprowadzić własne zasady… Poszerzyć znajomości. Przejąć władzę.

۞۞۞


- Jak to nie ma rozwiązania?! – wrzasnęłam do telefonu, kiedy usłyszałam tę wieść w słuchawce.
- Czy możesz nie krzyczeć, wariatko? Próbuję coś znaleźć, ale trudno – nie można od tak pozbyć się zauroczenia  – Samantha desperacko przewracała jakimiś kartkami, których pogłos usłyszeć mogłam z drugiej strony słuchawki. – Nie możesz wymagać niemożliwego…
- Jak to niemożliwego?! Kiedyś mówiłaś, że musi być jakaś równowaga. Podobno na każdy czyn jest odpowiedź! – przerwałam i znów wykrzyczałam te słowa do mikrofonu. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że czarownica się obrazi i nie pomoże Dave’owi, więc opanowałam się i spokojnie, ale z wielkim trudem, zabrałam się za błagalne słowa. – Samantho, proszę cię. Jesteś jedyną osobą jaką znamy, która ma jakiekolwiek pojęcie o asangach. Zresztą, nie tylko asangi zauraczają… Wampiry także zauraczają ludzi, na pewno któremuś udało się wyrwać spod rozkazów wampira. Nie słyszałaś o czymś takim? – zapytałam przymilnie, wychodząc z biura/biblioteczki, którą umieściłam na antresoli.
Uwielbiałam tę antresolę. Była wielka, przeszklona od północnej ściany i miała szklane barierki otaczające krótkie przejście prowadzące do schodów na parter. Połowę powierzchni zajmowała zieleń – egzotyczne, piękne i olbrzymie palmy w drewnianych donicach, ogromne kwiaty i pachnące kępy lilii w zdobionych wazonach. Dave bał się tędy chodzić. Przejście do schodów nie miało zwykłego podłoża, także było przeszklone – i choć było to szkło hartowane, mój brat sądził, że jest za ciężki i że załamie szkło, a ja go zabiję, gdy spadnie razem z nim „moja dżungla”, jak określał mój zbiór roślin. Miał rację, długo by nie przeżył.
Kroczyłam więc przez poddasze, przy biurku zrzuciłam szpilki, które zaczęły obcierać mi stopy. Uzbrojona w butelkę ze spryskiwaczem pielęgnowałam kwiaty, równocześnie nasłuchując jakiegokolwiek odzewu ze strony czarownicy. Jak na razie dotarły do mnie jedynie dźwięki trzaskania oprawami ksiąg, których miała niezliczenie wiele w małej aptece.
- Jak znajdziesz to oddzwoń, będę pod telefonem – zakomunikowałam i zdecydowałam, że będzie miło, jak dodam jakieś podziękowanie. Przecież wcale nie musiała pomagać i grzebać w tych tonach zakurzonych zaklęć. – Dzięki za chęci, szczerze. Boję się, co Marry mogła mu wmówić… Będę czekać.
- Nie ma za co. Jako czarownica nie powinnam pomagać wampirom, jednak wiesz… Ona może dużo zniszczyć. Nie mogę tego zignorować. Pa. – Pożegnała się i rozłączyła.
Przemierzałam właśnie kolejną odległość od fikusa do niskiej palmy daktylowej, gdy zauważyłam Dave’a biorącego nóż z kuchni. Po co mu nóż? Przecież nie potrafi gotować. Obserwowałam brata, który schował ostrze pod koszulę i ruszył w stronę mojej sypialni, w której odpoczywała Chris.


۞۞۞

Ocknęłam się dość brutalnie z mojego dziwnego snu. W sennych marzeniach byłam na różowej wyspie (samo to powinno mnie zaniepokoić) i z kuszą w dłoni ścigałam jednorożca. Czas odstawić psychotropy, Chris. 
Obudził mnie przeraźliwy wrzask, wydobywający się sprzed drzwi sypialni Sary - czyli chyba z salonu, jednak nie byłam pewna - nie znałam jeszcze jej mieszkania na tyle, by mieć pewność. Podniosłam się na łokciach i z głośnym jękiem upadłam z powrotem na poduszki. Moje żebra stanowczo protestowały przeciw jakimkolwiek ruchom, w poobijanych mięśniach także odczuwałam małe strajki.
Mobilizując się tak, jakbym miała podnieść dwustukilogramową sztangę, podniosłam się do pozycji półleżącej. Z sapnięciem usiadłam na brzegu łóżka i wykorzystując całą swoją siłę, wstałam, łapiąc się przy okazji szafki nocnej z ciemnego drewna. Coraz bardziej się niepokoiłam - zza drzwi pokoju słychać było jakieś warknięcia, krzyki, w końcu szloch... Wystraszyłam się odrobinkę, ale dalej sunęłam z prędkością błyskawicy (czyli jakieś dwa kroki na minutę) do wrót pomieszczenia.
- Dave? Sara? - wrzasnęłam, nie wiedząc, co chcę uzyskać. Chyba byłabym spokojniejsza wiedząc, że to tylko rodzeństwo wybawców.
No cóż, odpowiedziała mi cisza. Parłam więc dalej, z impetem otwierając drzwi.
To, co tam zobaczyłam, przekraczało wszelkie oczekiwania.
Szatyn, mój niedoszły chłopak, klęczał nad kałużą krwi, w której umorusana była Sara. W jej brzuchu tkwił... Rzeźnicki nóż. Tak. Taki wielki tasak, który zawsze przypominał mi samurajskie maczety. Sama ona miała otwarte usta, jednak nic nie mówiła - jeśli w ogóle była zdolna wypowiedzieć słowo. A Dave?
Dave szlochał nad nią. Jednak nie były to babskie łzy. Opierał jedną dłoń o podłogę, a  drugą trzymał rękę siostry, wydając z siebie jedynie ciche szlochy, które były jedynymi oznakami płaczu. 
Na początku nie mogłam uwierzyć w to, co widzę, jednak otrząsnęłam się z szoku po kilku sekundach patrzenia na tą krwistą masakrę samurajskim mieczem rzeźnickim.
- Boże... - szepnęłam, spoglądając to na Dave'a, to na Sarę. - Mogę jakoś pomóc?
- Nie... Jesteś... Chora... Wracaj spać - wycharczała dziewczyna.
- Kto tu jest chory - powiedziałam i nagle, bez żadnego problemu, uklękłam koło niej. - Wyciągnę to.
- Okej - wyszeptała.
Do dzieła, Miss Odwagi.
- Emm... Dobra. Przygotuj się. Na trzy wyciągam - patrzyłam tylko na nią. Dave wciąż siedział, a raczej klęczał, nieruchomo u jej boku.
- Raz... Dwa... Trzy! - Pewnym ruchem wyszarpnęłam kawał metalu z brzucha wampirzycy, która jęknęła głośno i wypuściła powietrze, jakby już doznała ulgi.
- Dzięki - rzekła jeszcze słabym głosem, jednak już głośniejszym niż tamten sprzed kilku minut. 
- Przynieść coś? Opatrunek, bandaż, coś w tym stylu? - zapytałam i patrzyłam, jak jej brwi powoli unoszą się ponad linię swego zwykłego spoczynku.
- Serio? Chcesz opatrywać wampira? - Z niedowierzaniem spoglądała w moją twarz z tym swoim lekkim wyrazem sarkazmu w oczach. - Za chwilę się zagoi. Patrz. - Kiwnęła głową w kierunku swojego brzucha.
W ranę wpatrywałam się nie tylko ja. Nieco opuchniętymi i czerwonymi oczami w rozcięcie wgapiał się brat zranionej, nie mówiąc nic. Na jego dłoniach widniały plamy krwi, zapewne pochodzące z podłogi, gdzie opierał dłoń. 
Kiedy znów zwróciłam uwagę na brzuch Sary nie mogłam odnaleźć rany w wielkiej plamie czerwieni, która rozlewała się po całym brzuchu i obejmowała jakiś metr kwadratowy panel salonu. W sumie nie mogłam jej znaleźć, bo nie było czego szukać. Rana się zagoiła w całości.
Brzuch poruszył się i zniknął mi sprzed oczu. Sara weszła do sypialni już w drodze ściągając top i spodnie, które z turkusu i beżu zmieniły kolor na ostry róż i czerwień. Postanowiłam nie klęczeć bezczynnie i wziąć się za sprzątanie plamy. Na razie chyba nie chciałam wiedzieć, co się stało. Bałam się wytłumaczenia, które miałam usłyszeć. Bałam się także tego scenariusza, który nachodził mnie w myślach, odkąd to zobaczyłam.
- Gdzie są jakieś detergenty? - spytałam już na nogach, wchodząc do kuchni.
- Nie - Dave złapał mnie dziwnie za łokieć, jakby nie mógł zwyczajnie trzymać za nadgarstek. - Wracaj. Ja posprzątam - Patrzył wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu.
- Dobrze - zgodziłam się. Jeśli miał się poczuć lepiej sprzątając,niech będzie. - Posiedzę na kanapie.
Usiadłam na miękkiej, zamszowej kanapie w kształcie litery U podglądając myjącego podłogę Dave'a. Chyba oprócz pielęgniarki i wybawcy miał zdolności konserwatorskie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Dave sprzątaczka. Uśmiech zrzedł mi, kiedy zobaczyłam, z jaką miną chłopak spogląda na nóż. Obrzydzenie, jakie widziałam na jego twarzy, poskładało kilka elementów układanki do siebie. 
Nie wierzyłam, że Dave mógł być mordercą.

_________

Uff, to tyle. Jeszcze raz przepraszam, że notka nie pojawiła się wczoraj - dzisiaj się spięłam i dodałam notki tam, gdzie powinny znaleźć się kilka dni temu. Dziękuję za poprzednie komentarze, poprawki, opinie - kocham Was za to ♥ Dzięki temu mam siłę dalej pisać. Dziękuję :* Mam nadzieję, że się podobało, mam nadzieję, że spełniło oczekiwania czytelników :) Chyba że ktoś oczekiwał śmierci... No, da się to kiedyś załatwić. Kiedyś tam :> Komentujcie, wypisujcie błędy (bardzo na to czekam, konstruktywna krytyka i grupowe betowanie już opublikowanych postów zawsze spoko ^^ ).  Czekam na Wasze opinie!

Ariana 

6 komentarzy:

  1. Świetnie to wszystko rozwiązałaś. Nie spodziewałam sie takiego obrotu spraw :) Strasznie ciekawi mnie, co będzie dalej, ale nie pozastaje nic wiecej, niz czekać :)
    Przy okazji zapraszam na nowo powstałego bloga: http://no-one-lives-forever.blogspot.com, na którym będzie opowiadanie [o wampirach i nie tylko]. Prolog już niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak o wampirach to a i owszem, poczytam ^^ Dziękuję za komentarz ;>

      Usuń
  2. Świetnie rozwinięta akcja. :D Rozdział wspaniale napisany. Czekam na następną część opowiadania. ;)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny, Cherry.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam za długą nieobecność ;) Zmiany szkoły, dojazdy i dużo nauki. Totalny brak czasu na wszystko, a co dopiero przyjemności :( Biorę się do czytania ;) * W końcu <3 *

    OdpowiedzUsuń