Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

23 sie 2013

Bo ilu morderców spotkaliśmy w życiu?

        Dave

       Nie byłem godzien stać na tej podłodze. Powinienem wyjść zaraz po tym, jak zagoiła się rana Sary. Powinienem był uciec, nie wracać więcej, nie stanowić zagrożenia. Tylko czy to dałoby jakiś efekt? Marry mogła mnie w dalszym ciągu wykorzystywać, bez żadnych przeszkód. Najgorsze było to, że nie mogłem się wyrwać spod jej dyktatury. Byłem świadomy swojej głupoty – faktycznie, Chris znałem krótko, i, tak jak powiedziała Sara, nie byłem pewien swoich uczuć do niej. Ale Sarę znałem do szpiku kości. Nie podniosłaby na mnie ręki… A ja bez wahania wbiłem jej nóż prosto w brzuch. Bez zastanowienia, jakiejkolwiek wątpliwości do tego, co robię.
         Ścierając ostatnim ruchem pozostałości po moim szaleństwie, spojrzałem spod rzęs na Chris.
         - Może naprawdę lepiej będzie, gdy wrócisz spać – rzuciłem oschle.
         Nie chciałem, żeby zwracała na mnie uwagę. Nigdy więcej. Nie byłem godzien jej po tym, co zrobiłem.
         - Już mi lepiej, serio. Nie martw się – odpowiedziała z miłym, szczerym uśmiechem.
       Uśmiechem? Nie zasłużyłem na uśmiech. Gdyby nie interwencja Sary to ona w najlepszym wypadku właśnie leżałaby w szpitalu. Chociaż takie zranienie… Większe szanse były, że leżałaby nieżywa na podłodze. A ja jeszcze ryczałbym jak małe dziecko, nie mogąc uwierzyć, że dałem się tak łatwo manipulować.
         - Jak wolisz – wycedziłem i wyszedłem na obudowany drewnem taras wychodzący tuż pod dżunglą Sary.
         Nie miałem co martwić się stanem siostry, jej rana zagoiła się równie szybko, jak się pojawiła. Moim jedynym zmartwieniem, a raczej powodem do złości na siebie, było to, że to ja spowodowałem ten cały syf. Zawsze myślałem, że jestem silny. Silniejszy psychicznie niż większość moich pobratymców, którzy po prostu zatopili się w swojej naturze, zapominając o cząstce człowieczeństwa w sobie. Pielęgnowałem tę cząstkę, doglądałem, żeby nie zaniknęła. A tu co? Jednym głupim ruchem rozwaliłem to, co uważałem za jedyne dobro w mojej osobie. Dlatego Chris nie mogła się zbliżać. Pełnia człowieczeństwa nie mogła mieć do czynienia z taką pustką jak ja.
         Ścisnąłem kolejną szklaną barierkę w domu Sary. O tak, ona miała fioła na punkcie szkła. Podziwiałem ją za to – czyściła te wszystkie szkła prawie co tydzień… Od szklanych talerzy po szklane barierki. Zamek ze szkła. A ja tę królewnę chciałem zabić.
         - Nie dręcz się – usłyszałem głos za mną. Zamknąłem oczy i wciągnąłem głęboko powietrze dla uspokojenia.
         - Raczej mam powód – odparłem, wciąż patrząc na słońce, zaczynające chylić się ku zachodowi.
         - Powiesz mi, jak to się stało? – zapytała Chris, jakby jeszcze się nie domyślała.
         Może się nie domyślała? Powiedzieć prawdę i zniechęcić ją do mnie czy skłamać, ale w dobrej wierze? Po co ma wiedzieć, że stoi obok niedoszłego mordercy?
         - Stało się. Nie musisz nic więcej wiedzieć – rzuciłem i wbiłem wzrok w przelatujące po jasnopomarańczowym niebie ptaki.
         Dziewczyna zarzuciła mi ramiona na szyję, a brodę oparła na moim barku. Musnęła ustami zakrzywienie żuchwy mojej twarzy.
         - Cokolwiek się stało, to nic nie zmienia – szepnęła mi do ucha, nosem muskając policzek.
         - Uwierz mi, zmienia. I to bardzo dużo. Przynajmniej dla mnie.
         - Co masz na myśli? – Zmarszczyła brwi i okręciła mnie twarzą do siebie.
         Spojrzałem w te głębokie, brązowe oczy wiedząc, że już niedługo żadne z nas nie zobaczy tego drugiego.
        - Nie chcę… Po prostu nie mogę cię już widywać. Nie chcę – wyrzuciłem z siebie spokojnym, zimnym głosem jak u komornika zabierającego komuś telewizor.
         - Może i zorientowałam się, że to ty zraniłeś Sarę, ale powtarzam: dalej czuję to samo. Podejrzewam, że nie zrobiłeś tego z własnej woli… Kochasz ją. Mimo że nie chcesz się przyznać – powiedziała tym razem głośniej, a mnie przebiegł po plecach dreszcz.
         Czy ona tego nie rozumie? Przecież ja stanowię zagrożenie. Mogę ją zabić w każdej chwili a ona od tak stoi obok mnie, nie myśląc o najgorszym.
         - Jak możesz być tak… - Przez myśl przemknęło mi słowo „głupia”. – Nieostrożna? Nie rozumiesz, że to, że Marry kazała mi ciebie zabić, jest równoznaczne z naszym końcem? – Próbowałem wbić jej do głowy to, co ja zdążyłem już zrozumieć. – Ona będzie cię dręczyć dopóki cię nie zabiję! Nie wiem, czego chce od ciebie, ale jeśli mam być jej narzędziem w tej grze… Na to się nie zgodzę.
         Westchnęła i weszła z powrotem do salonu.

۞۞۞

Marry

         Wyciągnęłam komórkę i wybrałam numer Wiery. Już niedługo to ona będzie dzwonić do mnie, albo w ogóle nie będzie w stanie dzwonić – jeśli doprowadzę swój plan do końca…
         - Tak? – zapytała niewdzięcznym, znudzonym głosem, jakby dzwonił do niej akwizytor.
         - Witaj, Wiero – rzuciłam miło, aby poczuła, że nie jestem jej wrogiem. – Dzwonię w sprawie rytuału, o którym ci już mówiłam.
        - Jakiego rytuału? – ciągnęła dalej pretensjonalnym tonem, mówiąc okrojonym angielskim z okropnym, rosyjskim akcentem.
         Zagotowała się we mnie krew. Ignorowała moje prośby. Jak można… Jakim prawem lekceważyła tak ważną sprawę?! Przecież Christine była Wiedźmą Ducha. Mogła ją zabić w każdej chwili po wypełnieniu znaku.
      - Wiedźma Ducha. Znalazłam Wiedźmę Ducha… Co prawda jeszcze niegroźną, ale warto by było wybrać jedną z nas i przeprowadzić rytuał umacniający, prawda? – Oczywiście mnie, dodałam w myślach.
         - Ach, to. Nie ma co się spieszyć. Mówiłaś, Mario…
         - Marry – poprawiłam miło, mimo że znów się zdenerwowałam.
       - Że ma dopiero cztery części. Póki nie zazna większego kontaktu z magią… Nie mamy powodu do pośpiechu. – kontynuowała swoją wypowiedź, całkowicie ignorując moje wtrącenie.
     - Jednak chciałabym wiedzieć, czy masz na oku kogoś do zniszczenia następczyni Saniny. Bardzo chciałabym…
     - Słuchaj, dziecko. Ile ty żyjesz na tym świecie? Dwadzieścia lat? A jako asanga kilkanaście dni. Zdążyłaś wtrącić się do Wyższej Rady, nie wspominając o sposobie, w który to zrobiłaś. Czy ty naprawdę myślisz, że to właśnie ty będziesz pogromczynią Christine? – zapytała retorycznie.
         Zdecydowanie tak – krzyknęłam w myślach.
         - To, że jestem młoda, nie ujmuje mi zdolności. Potrafiłabym poradzić sobie z taką mocą. Oczywiście oddałabym ją właścicielkom po wykonaniu zadania – Przeleciało mi przez głowę „po zabiciu Dave’a i Chris”.
      - Hmm… Zastanowimy się. Razem z innymi rozważymy za i przeciw. Masz wiele konkurentek. – rozłączyła się bez słowa pożegnania.
         Ha. Jest moja. Czułam to.

۞۞۞

Sara

        - Musisz coś z nim zrobić. To istna paranoja! Słyszałaś, co mi powiedział?! – Nieźle wkurzona Chris wpadła do mojego pokoju i wyrzuciła te trzy zdania z prędkością błyskawicy i takim samym efektem.
         - Słyszałam. Spokojnie, już do niego idę – powiedziałam i wybiegłam na balkon.
      - Co ty sobie do cholery myślisz?! Jeśli w ciągu trzydziestu następnych sekund nie przestaniesz się dręczyć tą całą sprawą to zdzielę cię jedną z moich palm! – wrzasnęłam.
         Nawet nie drgnął.
         Nie mrugnął okiem.
         Nawet się nie odwrócił.
         - Ogłuchłeś?! – warknęłam i szarpnęłam go za ramię myśląc, że to da cokolwiek.
    - Nie, słyszę twoje wrzaski doskonale. Zapewne usłyszeli w najbliższym Starbucksie – rzucił sarkastycznie. Przynajmniej wrócił mu humor.
         - Cieszę się niezmiernie. A teraz wracaj do Chris, wyjaśnij jej wszystko po kolei, cmoknij w policzek i pójdźcie do kina na jakąś przytępioną komedię – powiedziałam lekko zdenerwowana jego całokształtem.
       - Zrozum. Ja nie mogę być z nią. Nie wiem, dlaczego od tak już nie mam okropnej chęci zabić jej – może polega to na tym, że zraniłem ciebie. Jakaś równowaga jest. Ale jeśli to ma kiedyś wrócić… Nie chcę jej zabić. Czuję do niej to samo, ale wciąż mam w myślach to uczucie przymuszenia. Słyszę wciąż słowa Marry… „Zadźgasz Christine”. – W jego oczach zalśniły łzy.
         On nie płakał. Nigdy. Odkąd go znam. Czyli odkąd jestem świadoma, czyli od berbecia. Od 125 lat. Nigdy nie uronił łzy.
        - Proszę cię. Widzę, że dobrze wam razem… Nawet jeśli jesteście tak krótko ze sobą. Nie burz tego, co pierwszy raz od dekad wywołało twoje uczucia.
       - Raczej tego, co pierwszy raz od dekad wywołało twoją empatię, Sara – rzucił z uśmiechem i zdołałam usłyszeć jedynie trzask drzwi wejściowych.
         W salonie, na kanapie siedziała Chris. Otwarte oczy i usta nie wróżyły niczego dobrego. Łzy spływały jej po policzkach razem z resztkami tuszu.
         - On wyszedł. Nawet nie spojrzał na mnie – Powiedziała i schowała twarz w dłoniach. 
 
______________________

Siemeczka :D
Ostatnio zrobiłam małe podsumowanie i wyszło mi, że do końca bloga zostało jakieś 10 notek łącznie z tą, czyli jakiś miesiąc. Już mam na oku nową historię, więc don't worry, be happy (choć nie lubię reggae).
Wwiadomośc dla Malayo. Miśku, czekałam i czekałam na kolorystykę i układ, no i się nie doczekałam... Ale cała wina leży po mojej stronie - zapomniałam spytać o maila ;) No więc, nie mogąc oprzeć się zrobieniu szablonu, zmajstrowałam dla Ciebie [008] - na podstronie z szablonami umieszczony został on. Tam więcej informacji. Mistrz Yoda obudził się.  Ale to nic, piszę o 1 w nocy. Wybaczcie.
Czekam na komentarze, opinie, poprawki ;) Powiadomienia o nowych postach zostawiajcie w zakładce "Nowe posty". Pod notkami chcę widzieć jedynie opinie dotyczące rozdziału, o. Skomentuj nawet z anonima! Cieszę się z każdej krytyki. Dziękuję z góry wszystkim ♥

Ariana

Aha, PS: Postanowiłam dodać imiona osób, z perspektywy których jest opisywana historia -- słyszałam głosy, że odrobinkę mylące jest to przeskakiwanie nie wiadomo z którego kwiatka na inny :)

8 komentarzy:

  1. Biedny Dave. Żal mi się go zrobiło. Kocha Chris a przez Marry nie może z nią być.
    Ciekawi mnie kiedy Chris dowie się, że jest Wiedźmą Ducha. :)
    Szkoda, że opowiadanie skończy się za miesiąc, bo bardzo je polubiłam. ;)
    Życzę weny i pozdrawiam, Cherry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za około miesiąc, myślę, że maksymalnie dwa miesiące i the end ;) Dziękuję za komentarz, miło, że się podoba :>

      Usuń
  2. Strasznie smutny rozdział. Współczuję bohaterom, że muszą przez to przechodzić. Świetnie opisałaś wszystkie uczucia targające postaciami i zbudowałaś doskonały klimat. Szkoda, że już niedługo opowiadanie się skończy. Bardzo się do niego przywiązałam.
    PS Zapomniałaś dodać, że ostatni fragment jest z perspektywy Sary :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już edytuję, dzięki za wypatrzenie ;) Ja tam czekam na Twoje! Dziękuję za miłe słowa :>

      Usuń
  3. Hej,mam prośbę zrobiłabyś mi szablon? na mojego bloga?

    nightingale-demi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jasne :) Skontaktuję się z Tobą na Twoim blogu.

      UWAGA, ZAMÓWIENIA POZOSTAWIAMY W ZAKŁADCE Z SZABLONAMI!

      Usuń
  4. Świetnye opowiaoanie. Życzę wielu ciekawych pomysłów :-D

    OdpowiedzUsuń
  5. TYLKO 2 miesiące i TE ?! Why?! Ale rozumiem, nie można pisać wiecznie ;) Rozdział bardzo przypadł mi do gustu, a szczególnie Dave... Bosz... jak ja go lubię! <3 A Mary nie trawię! xD Chociaż miałam o niej zdanie raczej dobre. Nie wiem, zmienna jakoś jestem xd Fajnie, że piszesz z różnych perspektyw. Uwielbiam znać odczucia bohaterów, a ty cudownie je opisujesz! Także czekam na nn z niecierpliwością ;) Ah i zapraszam do mnie na rozdział, który nosi tytuł "It's only a joke". Postanowiłam również wgłębić się w emocje przede wszystkim Stefana i Caroline. Dodatkowo scena Deleny (ba niezapomniana scena xd) i klaroline ;P Liczę na szczerą opinię. A co do ogarnięcia tła na blogu to jestem ci dozgonnie wdzięczna! Chociaż i tak jeszcze nie jest perfect ;P Pozdrawiam i zapraszam:
    A oto zachęta ;)
    - Zakochałam się w Klausie - wyszeptała - zakochałam się w Klausie - powiedziała już głośniej.
    Mini ale jest xd
    http://damon-elena-big-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń