Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

2 lip 2013

Zemsta smakuje miętowo

- I wiesz co? Ten kretyn myślał, że może mnie od tak ugryźć! - Powiedziałam i razem z przyjaciółką zaniosłyśmy się śmiechem. - A najlepsza była jego mina, gdy się zorientował, że coś jest nie tak - Dodałam i zademonstrowałam wyraz twarzy Dave'a na swoim cudownym obliczu.
         Christin zaśmiała się głośno, ale po chwili jej usta zgasły i zacisnęły się w wąską linię.
         - Nie powinnaś była tego robić, Mar. Wiesz, że może się teraz uzależnić? Zdajesz sobie sprawę? - Mówiła, podczas gdy ja poprawiałam róż na policzkach.
         Zamarłam. Uzależnić? Co to znaczy?
         - Ja... Ja nie wiedziałam. Co się stanie, gdy się uzależni? - Zapytałam cicho, bojąc się odpowiedzi.
         - To nazywa się chyba związanie z wampirem. Kiedyś coś słyszałam... Wtedy jest jedną z nielicznych istot, których nie możesz zabić. Nie staje się nieśmiertelny, wilkołak spokojnie by go unicestwił, ale dla ciebie jest nieosiągalny. Powinnaś była mu przerwać... Albo całkowicie pozwolić. Wtedy miałabyś problem z głowy - Wyrzucała mi głupotę prosto w twarz. 
         - Nie mogłabym, zrozum. Wtedy stałby się człowiekiem, a kilkadziesiąt lat mszczenia się to za mało - Wyjaśniłam i wróciłam do makijażu.
         - Ja nawet nie wiem, za co ty się mścisz. Dobrze, rzucił cię, ale powinnaś się z tym pogodzić. Gdyby wszystkie asangi tak reagowały to na świecie zostałyby tylko dzieci. A ty planujesz jakieś szalone rytuały nie wiadomo tak naprawdę po co... - Stała przy oknie i mówiła w dal, jakby zastanawiając się nad każdym kolejnym zdaniem. - Zresztą, mniejsza z tym. Jesteś porąbana, tyle ci powiem. - Zakończyła i zasunęła nerwowo zasłonkę.
         - Dzięki. Od ciebie zawsze mogę liczyć na dobre słowo - Rzuciłam sarkastycznie. - Rytuał jest po to, żeby mnie umocnić. Mam już wszystkie składniki, brak mi tylko wiedźmy. Dlatego potrzebna mi Samantha - Powiedziałam i pokazałam jej gałązki aspalatu, kły wampirze i jad wilkołaka. - Potem zamierzam go znaleźć, bo pewnie już zrezygnował z moich usług matrymonialnych, urgryźć, czekać i patrzeć, jak kona. Czyż nie piękna perspektywa? - Zapytałam z uśmiechem od ucha do ucha, zadowolona ze swojego planu.
         Christin spojrzała na mnie z politowaniem, szokiem, niezrozumieniem i czymś jeszcze, co było trudno określić. 
- Wiesz, ja nie jestem asangą, nie wiemy do końca z którego rodu pochodzisz, nie wiem, czy ta obsesja siedzi ci w genach czy w twoim różowym móżdżku ale jesteś mocno nienormalna. - Powiedziała ostro.
         - Masz jeszcze jakieś obiekcje? Jesteś opryskliwa, nigdy tak nie było. Jako przyjaciółka powinnaś stać po mojej stronie i mnie wspierać, a nie jeździć po mnie - Mówiłam coraz głośniej.
Chris wyprostowała się na znak odwagi.
         - Cóż, wygląda na to, że moja przyjaciółka przestała być sobą odkąd dowiedziała się o swojej naturze. Zaprzyjaźniłam się z fajną, zwariowaną dziewczyną, która teraz ma manię prześladowczą i poluje na swojego byłego. - Podsumowała, a we mnie zawrzał gniew.
         - Nie prowokuj mnie, Chris. - Warknęłam ostrzegawczo.
         - Nawet nie staram się tego robić! Widzisz! Nie panujesz nad sobą! Już masz te swoje obrzydliwe rysunki, pewnie kolejny zapełni ten cały Dave, którego nawet nie widziałam, a już go żałuję! - Christin krzyczała, a mnie nie opuszczał gniew. Wręcz przeciwnie - tylko się potęgował.
         Nie wytrzymałam i wybuchnęłam w jej stronę nawet nie wiedząc, co jej robię. Wrzasnęła głośno i upadła na kolana, a z jej nosa i ust ciekła gęsta krew.
         - Maaar! - Krzyknęła i upadła na podłogę trzymając się za głowę.
         Mocą wyrzuciłam ją przez okno na ściółkę przed domem. Przypadkowo spojrzałam w lustro, w którym wcześniej poprawiałam makijaż - moja twarz poznaczona była różnymi wzorami tatuaży, które obejmowały na razie kości policzkowe.
         Za oknem słyszałam ciche jęki dziewczyny.

۞۞۞

         Leżałam na igłach sosnowych, które rozsypane były wokół kamiennych ogrodzeń licznych ogródków otaczających dom Marry. A raczej dom jej bogatych rodziców, ale to nie miało najmniejszego znaczenia w chwili, gdy pękała mi głowa. Wstałam i chwiejnym krokiem doszłam do bramki, przez którą wyszłam i podążyłam leśną ścieżką w kierunku drogi. Szłam po piaszczystej ścieżce co chwila zatrzymując się dla złapania oddechu, gdyż ból głowy odbierał mi większość sił. Drugą część poświęcałam na wyklinanie Marry, więc na chodzenie zostały tylko ochłapy.
         Nagle naprzeciw mnie stanął wysoki szatyn ubrany chyba przez jakąś kobietę. Nie wierzyłam, żeby mężczyzna potrafił ubrać się tak modnie i gustownie... Tak, to kobieca ręka. Spojrzał na mnie i rozszerzył oczy na widok ściekającej mi z czoła krwi.
         - Mogę... Pomóc? - Zawahał się w pół zdania, chyba nie mogą skupić uwagi.
         - Nie, nie. Chyba że masz jakieś chusteczki lub coś w tym stylu. Muszę to jakoś zatamować - Poprosiłam nieznajomego.
         Szybko wyciągnął spod podszewki marynarki paczkę chusteczek higienicznych i podszedł bliżej. Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do dużego kamienia. Chciałam zaprotestować jednak nie było mi to dane - w następnej sekundzie już siedziałam na głazie i była opatrywana przez piekielnie przystojnego faceta w ubraniach od Gucciego.

۞۞۞

         Raz, dwa, trzy, oddech. Nie trać kontroli bo ją ugryziesz, a będzie większa szkoda niż w przypadku tamtej blondyny. 
         Była śliczna. Długie, brązowe włosy lśniły na lekko rudawo, gdy łapały błyski słońca przedzierające się przez liście rosnących w górze buków. Miała ciemnoorzechowe oczy ze złotymi iskierkami i usta... Usta, które są stworzone do całowania - cudownie pełne i miękkie.
         - Jak widzisz, mam chusteczki - Powiedziałem spokojnie, bez większych emocji, skupiony na wycieraniu krwi z rany. - Ale niestety nie posiadam wody utlenionej ani żadnego plastra, więc musimy pojechać do apteki, zanim się czymś zakazisz - Stwierdziłem, gdy skończyłem swoje zadanie.
         Popatrzyła na mnie z dołu tymi pięknymi, dużymi oczami.
         - Mama mówiła, żeby nie rozmawiać z obcymi - Powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach. - Ale jeśli chodzi o moje życie... Mogę zaryzykować. - Dodała i wstała. - Christine. - Rzuciła przez ramię, będąc już trzy kroki przede mną na ścieżce.
         - Ach, tak. Zapomniałem się przedstawić. Dave Cassidy, pielęgniarz i szofer - Odpowiedziałem i uśmiechnąłem się szeroko, po czym ukłoniłem się lekko i założyłem rękę na plecy na wzór kamerdynera. - Zapraszam do wozu - Powiedziałem i podszedłem do niej z wyciągniętym ramieniem.
         - Dziękuję, poradzę sobie sama - Szepnęła, ale chwyciła mnie pod ramię.
         - Nie wątpię, ale po kilku krokach byś się wywróciła - Rzuciłem wesołym tonem, odprężony, że już nie czułem tego słodkiego zapachu jej krwi. - Samochód stoi na drodze. - Odpowiedziałem na nieme pytanie, gdy spoglądała za drzewa wypatrując auta. - Znasz Marry czy znalazłaś się tutaj przypadkiem, w co nie wierzę? - Zapytałem i spojrzałem na nią, by nie przegapić ani jednego drgnięcia mięśnia.
         - No właśnie... Troszkę ją zdenerwowałam i wyszła z siebie. - Kurczę, dosłowniej tego ująć nie mogła.
 Widziałem, jak Marry wychodzi z siebie jako człowiek. Nie chciałby tego zobaczyć w wydaniu asangi... Chociaż efekty idą koło mnie.
         - Widzę - Powiedziałem i ruszyłem odrobinę szybciej, gdy zobaczyłem audi.
         - Wow - Szepnęła i pożądliwym wzrokiem przejechała po karoserii mojego R5.

- Zapraszam do karocy - Otworzyłem drzwi od strony pasażera i wpuściłem ją do środka.

____________________

Hejka ;) Proszę, oto dzisiejsza porcja.
Muszę powiedzieć, że jest mi przykro. W dniu, w którym jest 40 wyświetleń nie ma ani jednego komentarza - to smutne. Jeśli już czytacie, napiszcie swoją opinię. Niech to nawet będzie "Ale żal, zawieś bloga bo nuda", bo inaczej nie dajecie mi motywacji. W przypadku przykładowego komentarza zrobiłabym wszystko, żeby taka opinia zmieniła się w pozytywną.
Nie chciałam tego robić, ale chyba muszę.
Więc: 5 KOM. = NN !
Smutna Ariana :/

9 komentarzy:

  1. Super opowiadanie ;)

    Zapraszam do mnie --> http://patrycja-patrishia-klodzinska.blogspot.com/ . Jak się
    spodoba to proszę o zaobserwowanie oraz komentarz :) Na pewno się odwdzięczę.

    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG ale ja jestem głupia -.- nie komentowałam przez cały czas trwając w przekonaniu, że bezsensowne super nic nie wnosi. xd Jednak to mój dowód przeczytania ;D Po prostu nie potrafię dokładnie jeszcze raz opisać całej sytuacji i mówić co było ekstra, bo wszystko było :P A jak nie ma błędów i ładnie napisane, to nie mam się gdzie przyczepić ;P Aha i jeszcze zapraszam do mnie na nn
    a oto przedmak:
    - Eleno, nie powinnaś być w szkole? – starał się nawiązać dialog.
    - To teraz nie ma znaczenia, Elijah, ja widziałam Miakela.- wysapała. Pierwotny stanął jak wryty.
    - Jak to? Coś ci zrobił? – pytał i odruchowo przytulił Gilbertównę do siebie. Z całej „zgrai” tego małego miasteczka, to ją lubił najbardziej i to o nią szczególnie się troszczył. Spędzanie czasu w jej towarzystwie było dla niego przyjemną formą, w pewnym sensie rozrywki. Taka mała osóbka dodawała mu siły duchowej i moralności. Może dlatego, iż gdy na nią patrzył widział swą ukochaną sprzed wieków. Były takie podobne, a zarazem takie różne.
    http://the-originals-always-and-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Znalazłam twój blog przypadkiem, przeczytałam rozdział i zakochałam się w nim. Zaraz zabiorę się za poprzednie rozdziały, aby zorientowac się w całej akcji. Podoba mi się to, że wprowadziłaś nowy gatunek. Zajrzałam w zakładkę "bohaterowie" i już wiem, że Dave jest wampirem. Jestem ciekawa, co wyniknie z jego pomagania Christine.
    Pozdrawiam i życzę weny. ;)
    ps. zapraszam też do mnie, dopiero zaczynam i na razie jest tylko prolog. the-night-visions.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Znalazłam Twojego bloga przez przypadek i nie żałuję. Nigdy jeszcze nie spotkałam takiego bloga. Nie interesują mnie o takiej tematyce, ale ten jest wyjątkowy. Dodaję go do zakładek i będę zaglądać :)
    http://klaroline-only-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie nn :)
    Zapraszam :)

    http://idontknowifyouknowwhoyouare.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale jakoś nie było kiedy :)
    Oczywiście przeczytałam i uważam, że jak zawsze - świetne. Szczególnie podobała mi się końcówka :) Mam nadzieję, na więcej ich wspólnych scen.
    No i ciekawi mnie, czy ten rytuał dojdzie do skutku :>
    Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  7. PS Informacja o rozdziale została dodana w aktualizacji 024.
    http://wamp-mania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. "nie wiem, czy ta obsesja siedzi ci w genach czy w twoim różowym móżdżku ale jesteś mocno nienormalna" hahaha,jakie ty masz poczucie humoru. Kocham Cię za to <3 ! Dave jest cudowny :D I te jego teksty "zapraszam do karocy". Podziwiam to, jak piszesz :D Ja robię po kilku sekundach rozdziału dramat, potem następny. Może po prostu nie mam poczucia humoru takiego, jakby mi się wydawało, że mam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję /*rumieniec*/ Ten humor i sarkazm stąd, że jestem dość pocieszną osóbką - zawdzięczam to mojej śmietance towarzyskiej ;D Poczucie humoru na pewno masz! Mnie się po prostu wymyka to, co sama powiedziałabym, gdybym była w skórze bohatera ;P

      Usuń